A spinoff game called War Thunder Mobile (also known as War Thunder Edge) was released in May 2023 for Android, with an iOS version released in August 2023. Developed as a " flying simulation game ", it was previously named War Thunder: World of Planes , [13] but due to its similarity with Wargaming 's World of Warplanes , it was changed to its U.K. Tech Tree. The Royal Air Force (R.A.F.) doctrine envisioned the employment of fighter aircraft for intercepting enemy aircraft and gaining superiority on the battlefield. The Spitfire, a major British fighter, was an outstanding example, optimized for mid-altitude maneuvering combat and high-altitude interception. The combat in the game will revolve entirely around your plane and how well you fly it. Battles will take place over land and sea, and you will largely be fighting the enemy aircraft, although 30 votes, 24 comments. 371K subscribers in the Warthunder community. This is a subreddit for War Thunder, a cross platform vehicular combat MMO… Personally I prefer warthunder's air combat, no contest there (and also I don't think world of war planes has even been updated in about two years). I defiantly prefer world of war ships. World of tanks and warthunder's ground combat is about even, it's preference in that regard. [deleted] • 5 yr. ago. War thunder is better in realistic and War Thunder has hitpoints too, they are just hidden from sight. But each module has a certain hp pool too. The only difference with WoWP is that you can kill a plane in WoWP without damaging modules, whereas you kill a plane in WT by damaging a module enough to kill the plane. qz6n. Pojawić mają się teraz nowe funkcjonalności, takie jak porady taktyczne na żywo, umiejętności dla załogi czy materiały eksploatacyjne. Firma Wargaming już dawno przestała myśleć jedynie o World of Tanks. Obecnie rozwijanych jest kilka produkcji, dość ciekawie zapowiadające się World of tutaj z kilku znanych już rozwiązań, ale tym razem gracze zasiadają za sterami maszyn latających okresu od lat 30-tych do lat 50-tych XX wieku. Gra daje możliwość latania samolotami produkcji amerykańskiej, rosyjskiej, niemieckiej oraz japońskiej w starciach 15 na 15 zamkniętych testów w podniebnych potyczkach udział wzięło ponad 2 700 000 graczy ze 194 krajów świata. Teraz grę przetestować będzie mógł każdy, gdyż World of Warplanes od 4 lipca znajdzie się w fazie otwartych beta mają się teraz nowe funkcjonalności, takie jak porady taktyczne na żywo, umiejętności dla załogi, materiały eksploatacyjne oraz różne trypy amunicji do wykorzystania. Dostępne będą również samouczki, które pozwolą nowym pilotom poznanie podstaw lotu przed konfrontacjami w przestworzach.„Chcieliśmy serdecznie podziękować każdemu z graczy w World of Warplanes, zarówno tym, którzy są z nami od samego początku, jak również tym, którzy dopiero dołączą do zabawy. Gra przeszła długą drogę i rozwinęła się niesamowicie od czasu pierwszego ogłoszenia. Jestem pewien, że wirtualni piloci będą świetnie się bawić, zasiadając za sterami kultowych samolotów z okresu, kiedy przede wszystkim liczyły się umiejętności pilota.” - Victor Kislyi, prezes WargamingWszyscy chętni do wzięcia udziały w otwartej becie udać powinni się na stronę Wargaming, dualshockers Białoruskie studio Wargaming konsekwentnie buduje swoją wizję elektronicznej II wojny światowej. Olbrzymi sukces przyniosło mu World of Tanks, gra w której dziesiątki milionów graczy walczą ze sobą skryci za potężnymi pancerzami kultowych czołgów, takich jak tygrys, sherman czy T-34. World of Tanks szturmem zdobyło rynek darmowych drużynowych gier wieloosobowych i bazując na jego sukcesie twórcy postanowili zająć się dwoma pozostałymi rodzajami sił zbrojnych, w których główną rolę odgrywają maszyny. Na skupiające się na bitwach morskich World of Battleships przyjdzie jeszcze poczekać, ale druga gra z wojennej trójcy już zadebiutowała - każdy może sprawdzić, jak się sprawują samoloty w World of Warplanes, oczywiście także za darmo. Spitfire na start! Miłośnicy awiacji z czasów II wojny światowej znajdą tutaj dokładnie to, czego się spodziewają, czyli klasyczne samoloty niemieckie, rosyjskie, amerykańskie, brytyjskie i japońskie. W tym momencie jest ich w grze około stu, ale ta lista z pewnością będzie się wydłużała w miarę jak autorzy będą aktualizowali i wzbogacali grę. Nie ma więc co narzekać, że w tym momencie nie ma jeszcze niektórych maszyn, takich jak Focke-Wulf Fw 190, Hawker Hurricane czy P-47 Thunderbolt - z pewnością dołączą one wkrótce do obecnych już Messerschmittów Bf 109, spitfire'ów, mustangów, jaków i zer. Trochę zaskakujący jest jednak zupełny brak samolotów bombowych... choć szybko się okazuje, że w sytuacji, gdy gra skupia się na widowiskowych powietrznych pojedynkach, ciężkie czterosilnikowe fortece, takie jak Lancaster czy B-17, nie byłyby w swoim żywiole. Zamiast nich mamy spory wybór ciężkich dwusilnikowych myśliwców, jak beaufighter czy Bf 110, oraz właściwych dla Rosjan szturmowców, takich jak legendarny Ił-2. To one zajmują się atakowaniem celów naziemnych, bo nie samymi pojedynkami myśliwców World of Warplanes żyje. Czołgi ze skrzydłami W World of Warplanes zastosowano sprawdzony schemat rozgrywki, znany już z World of Tanks. Dwie drużyny po piętnastu graczy stają naprzeciw siebie i wygrywa ta, która zniszczy wszystkich przeciwników. Można także osiągnąć zwycięstwo poprzez skuteczne zbombardowanie celów naziemnych należących do wroga, takich jak magazyny czy hangary, przy jednoczesnym niedopuszczeniu, by ów wróg zrobił to samo z naszymi budynkami. Na początku jednak, gdy samoloty nie są jeszcze uzbrojone w potężne działka, a i bomb nie mogą przenosić zbyt wiele, bitwy rozstrzyga się zestrzeleniami. Dopiero później, na wyższych poziomach, część graczy skupia się na atakowaniu celów na ziemi, druga część na ich obronie, a trzecia, miejmy nadzieję, na polowaniu na szturmowce przeciwnika. Bandyci na dwunastej! Podobnie jak w World of Tanks bitwy są tu krótkie. W zasadzie nie zdarza się, by trwały więcej niż dziesięć minut, a większość rozstrzyga się po pięciu. Dla niektórych graczy kończą się jeszcze szybciej. W momencie gdy nasz samolot zostaje zestrzelony, a może to nastąpić i po trzydziestu sekundach, jeśli mamy pecha, możemy tylko obserwować nadal latających kolegów... lub też wyjść do hangaru i rozpocząć kolejną bitwę w innej naszej maszynie! A gdy ją skończymy, nasz poprzedni samolot już będzie czekał, naprawiony i z uzupełnioną amunicją. Wszystko działa właśnie tak jak w World of Tanks, choć oczywiście same bitwy wyglądają zupełnie inaczej. Nie ma zasadzek w krzakach, pojedynków strzeleckich przez całą mapę i podchodów z wykorzystaniem terenu. Rozgrywka jest dużo bardziej dynamiczna, głównie z racji tego, że samolot to jednak nie czołg i przyczaić się w gęstwinie nie może. No, chyba że mowa o gęstych chmurach. Generalnie jednak cały czas jesteśmy w ruchu i walka ma charakter o wiele szybszy i manewrowy. Dużo więcej zależy też od osobistych umiejętności gracza. Mówiąc w uproszczeniu, w World of Warplanes mniej ważne jest to, jakim samolotem się leci, a bardziej to, jak się leci. W odróżnieniu od World of Tanks, w którym pewnych pojedynków w zasadzie nie da się wygrać, na przykład z uwagi na dysproporcje między czołgami lekkimi a ciężkimi, w World of Warplanes każdy może zestrzelić każdego, jeśli tylko ma szczęście i przechytrzy lub wymanewruje przeciwnika. O wiele większą rolę odgrywa także współpraca drużynowa - pewnie dlatego, że najłatwiej jest zestrzelić przeciwnika, który goni właśnie naszego kolegę i niespecjalnie zwraca uwagę na własne bezpieczeństwo. Zwyczajnie opłaca się współpracować, wzajemnie się osłaniać i... wypuszczać mniej sprytnych kolegów na wabia, a potem spokojnie zajmować się tymi wrogami, którzy połkną przynętę. Lotnicze flaki z olejem Niestety, choć bitwy w teorii są ciekawsze, bardziej wymagające i jednocześnie bardziej sprawiedliwe niż w World of Tanks, to w praktyce okazuje się, że o wiele szybciej nużą. Głównie z powodu monotonii. Z jednej strony wszystkimi samolotami, nawet tymi cięższymi, lata się podobnie. Z drugiej, postępujące zmęczenie wywołuje fakt, że akcja rozgrywa się w środowisku, które ciągle jest takie samo. Owszem, rozgrywki toczą się na wielu mapach, ładnych i klimatycznych, ale różnice między nimi sprowadzają się do tego, jak wygląda to, co jest pod nami. Taktyka i nasze zachowanie się w kolejnych bitwach są zawsze takie same, przez co zlewają się one w rutynowy i nużący ciąg. Może gdyby w zależności od mapy zmieniały się warunki zwycięstwa, bądź też większą rolę odgrywały przeszkody terenowe, wymuszające konkretne zagrywki, jak w World of Tanks... ale niestety, nie ma to miejsca. I World of Warplanes zmienia się w marsz od jednej do drugiej dokładnie takiej samej bitwy, co szybko przestaje ekscytować. Kupię okazyjnie działko Na szczęście gra ma inne metody, by utrzymać gracza przy sobie. Podobnie jak w World of Tanks, w kolejnych bitwach zarabiamy na lepsze wyposażenie naszych samolotów, a także, w dalszej perspektywie, na nowe, bardziej zaawansowane maszyny z wyższych poziomów. Odblokowanie nowych działek, silnika bądź bomb jest satysfakcjonujące i emocjonujące, a zakup nowego samolotu jeszcze lepiej motywuje do grania. Szkoda tylko, że to granie okazuje się być takie mozolne i nieciekawe w porównaniu choćby do tego, co oferuje World of Tanks. Co gorsza, World of Warplanes ma też bezpośredniego konkurenta - War Thunder, który to rywal, co przykro stwierdzić, przewyższa grę Wargaming pod każdym względem. Jest tam więcej samolotów i trybów, i to wszystko również za darmo. Co więcej, War Thunder ma opcję bardziej zaawansowanej rozgrywki z realistycznymi ustawieniami prawdziwego lotniczego symulatora, a World of Warplanes to jednak tylko zwykła gra zręcznościowa z bardzo uproszczonym modelem lotu. To prawda, że dzięki temu każdy może się w nią bawić, nawet jeśli do tej pory nigdzie i niczym nie latał... Ale też z drugiej strony, gra jest płytsza i na dłuższą metę nie ma w niej nic do odkrycia, nie ma potencjału do stałego doskonalenia i poznawania nowych arkanów. W zasadzie jedyne co przy niej trzyma, to zabawa w odblokowywanie kolejnych samolotów. A te niestety są wszystkie dość podobne, o czym już wspominałam - różnice między zwykłymi myśliwcami a szturmowcami, jeśli chodzi o rozgrywkę, są daleko mniejsze niż te w World of Tanks, gdzie naprawdę inaczej gramy czołgami lekkimi, średnimi i ciężkimi, nie mówiąc już o niszczycielach czołgów czy artylerii samobieżnej. Struś, czyli nielot World of Warplanes, po zważeniu wszystkich za i przeciw, ma marne szanse na powtórzenie sukcesu World of Tanks. Czy to z uwagi na błędne decyzje, brak doświadczenia w projektowaniu symulacji lotniczych czy jakieś inne niedostatki, fakt jest faktem, że Wargamnig tym razem zaserwowało nam grę słabszą niż poprzednia. Samoloty bawią przez kilka dni, ale zaskakująco szybko pojawia się nuda i brak chęci do dalszej zabawy. Pewnie dlatego też w World of Warplanes gra zdecydowanie mniej ludzi niż w World of Tanks teraz, ale również niż w World of Tanks dwa lata temu, gdy gra była jeszcze relatywnie mało znana i dopiero się rozwijała. Większość fanów lotniczych klimatów gra w lepszego War Thunder, a miłośnicy czołgów pozostają przy swojej grze, o wiele bogatszej i ciekawszej niż World of Warplanes. Tym razem Wargaming się nie popisało. Trzymajmy kciuki, by World of Battleships okazało się być projektem bardziej udanym... 7/10 + kultowe samoloty z II wojny światowej + sprawiedliwa rozgrywka + nacisk na osobiste umiejętności i drużynową współpracę + ładna oprawa graficzna + odblokowywanie nowych zabawek wciąga - na dłuższą metę bitwy są nudne - mniej różnorodne niż World of Tanks - zbyt uproszczony model lotu Gorące dyskusje ostatnie 12h odpowiedzi (57) Właśnie się dowiedziałem że sieć marketów Dino ma więcej zainstalowanej fotowoltaiki niż PGE xDDDDD Jedna sieć marketów ma więcej fotowoltaiki niż cały ten karton, no weźcie trzymajcie mnie (╯°□°)╯︵ ┻━┻ odpowiedzi (69) odpowiedzi (148) pełna lista Wykopalisko War Thunder? World of Warplanes? Z daleka nie widać jakichkolwiek różnic między zaciekłymi rywalami Na pierwszy rzut oka obie produkcje są do siebie bliźniaczo podobne. Gaijin bez większych skrupułów kopiuje sprawdzone rozwiązania od Wargamingu. Interfejs jest więc bardzo podobny do tego z World of Tanks. Wracają badania nad technologiami oraz drzewka maszyn do kupienia i opracowania. Załoga zyskuje doświadczenie, nawet surowce w grze budzą oczywiste of Tanks, War Thunder, World of Warplanes – to wszystko ten sam miot, te same rozwiązania, z charakterystycznym podziałem na „tiery” i silnym akcentem położonym na drużynowe zgranie. Różnice zaczynają być widoczne dopiero po poderwaniu maszyny, kiedy dochodzi już do samych starć w powietrzu. To właśnie dzięki nim nie mam większego problemu, aby odpowiedzieć, która produkcja zyskała dominację w przestworzach. Co właściwie odróżnia War Thunder od World of Warplanes? Przede wszystkim – frajda z rozgrywki Podobnie jak w przypadku wcześniej recenzowanej produkcji, War Thunder to domyślnie sterowanie za pomocą myszki, przy drobnej pomocy klawiatury. Rozwiązanie Wargamingu w ogóle nie przypadło mi do gustu. Model zaprezentowany przez Gaijin to już znacznie lepsze wrażenia płynące z łatwiej wykręcać beczki. Są bardziej sterowne. Pikowanie czy nagłe zrywy w górę – wszystkie manewry sprawiają po prostu znacznie więcej frajdy. Czy to zrywny myśliwiec, czy też toporny, walczący z pilotem bombowiec – pilotaż jest w War Thunder przemyślany, daje dużo satysfakcji oraz, co najważniejsze, budzi emocje i stwarza okazje do naprawdę efektownych starć w powietrzu. Trzeba również korzystać z klawiatury, ponieważ poza samą myszką, to za jej pomocą możemy zwiększać kąt nachylenia czy korygować podejście. W World of Warplanes przeraziły mnie puste mapy, które nie zapraszają do lawirowania między górami czy pikowania w kanionie. W War Thunder jest inaczej Tutaj topografia to bardzo ważna składowa podczas rozgrywki. Wielu graczy pikuje niebezpiecznie nisko ziemi, starając się zgubić ogon między koronami drzew oraz pagórkami. Lot za takim uciekającym delikwentem, któremu kopci się z ogona, to niesamowita dawka adrenaliny. Atakowanie celów naziemnych czy zdobywanie i kontrolowanie terenów – większość z tych aspektów jest obecna w obu produkcjach, lecz to War Thunder wygrywa zarówno pomysłem, jak i Thunder jest po prostu bardziej soczyste. Już samo prucie ogniem z karabinu maszynowego wygląda lepiej i daje więcej frajdy. Co dopiero mówić o rakietach i bombach. War Thunder pozwala na kłopotliwy, ale efektowny widok z kabiny, a nawet takie perełki jak katapultowanie się pilota czy… wysunięcie podwozia i wylądowanie. Dodatkowo, pod względem samej walki, War Thunder znacznie bliżej do Battlefield 4, niżeli konkurencji Podczas rozgrywki w World of Warplanes dominował chaos. Starcia były krótkie i przypominały szarże powietrznej konnicy. War Thunder wspiera drużynowe zgranie wszystkimi możliwymi sposobami. Najbardziej udanym jest na pewno system oto gracze dostają punkty nie tylko za zestrzelonych rywali, zniszczone cele naziemne czy przejęte obszary. Wzorem hitu od DICE, w War Thunder premiowane są również asysty, ponadto nie trzeba strącić wrogiego samolotu, aby zyskać punkty. To ogromna zaleta, która pozwala na szybkie wyuczenie się fachu pilota, z odczuwalnymi osiągami już przy pierwszych rozpoczęcie zabawy w tym momencie wiąże się z pewnymi problemami. Przede wszystkim, jest nim społeczność graczy skupiona wokół gry. World of Warplanes dopiero ruszało, kiedy miałem okazję testować ten tytuł. Ilość żółtodziobów była przytłaczająca. War Thunder to już poletko prawdziwych asów lotnictwa, którzy bywają bardzo nietolerancyjni dla nowych kadetów. Wyzwiska na czacie, krzyki i wulgaryzmy w komunikatorze dźwiękowym – niestety, brudna rzeczywistość tytułów F2P nie ominęła również tej produkcji. Zastanawiając się nad stroną wizualną, bardzo ciężko jest mi znaleźć zdecydowanego zwycięzcę tego starcia Zarówno War Thunder, jak również jego rywal to ładne, miłe dla oka gry, ale nic więcej. O ile World of Warplanes to piękne blaski słońca skąpanego w morskich wodach, tak War Thunder pokazuje znacznie bardziej różnicowane widoki na ziemi. Drzewa, domy, zabudowania – tego jest po prostu więcej i gęściej w tytule od Gaijin, co da się odczuć podczas tego, przewaga jednej ze stron pod względem aspektów wizualnych jest niemal niemożliwa do zdobycia. Obie gry wyglądają bardzo podobnie. Gdybym miał zajrzeć głębiej, World of Warplanes to lepsze modele samolotów oraz system zniszczeń, natomiast War Thunder to przede wszystkim znacznie bardziej różnicowane i gęste od detali lokacje. Pod względem mikro-transakcji, War Thunder to niemal te same rozwiązania, co Wargamingu. Ze względu na nieco odmienny model rozgrywki, zasobni gracze są jeszcze silniej premiowani To z kolei za sprawą powietrznych starć, które zjadają graczowi średnio 20 minut, natomiast podczas ich trwania możemy wystawić do boju wszystkie posiadane na pasku maszyny. Co więcej, za pomocą złota zniszczone wraki możemy wykorzystać ponownie, podczas tej samej sesji. Stajemy więc przed sytuacją, kiedy gracz płacący może walczyć 12 maszynami, kiedy niepłacący – cóż, to już zależy od jego umiejętności i czasu poświęconego na poza zakupami samych maszyn, możemy również je ulepszać. Nowy karabin, silnik, specjalny rodzaj uzbrojenia, bomby, torpedy, rakiety czy nawet kosmetyczne elementy, takie jak flaga Polski na skrzydle czy seksowna grafika pin-up na boku – to wszystko czeka na nas w garażu, o ile macie odpowiednią ilość środków i doświadczenia. Na całe szczęście War Thunder nie pozwala zdominować rozgrywki „bogatym” pilotom, ponieważ nawet oni potrzebują pewnej ilości stażu w powietrzu, aby zakupywać nowe technologie i rozwiązania. W takim razie kto wygrał w tym starciu? W moim odczuciu – zdecydowanie War Thunder. Nie grafiką czy muzyką, ale po prostu lepszym patentem na rozgrywkę Ten tytuł jest znacznie bardziej efektowny, emocjonujący oraz miły w obsłudze. Dzieło Gaijin to bogactwo trybów, mniejszy chaos w przestworzach oraz większe zgranie drużyny, wspierane przez system. Dodajcie do tego bardziej dynamiczne i pozwalające na więcej sterowanie, ładniejsze areny jak i większą frajdę z prucia ogniem w stronę przeciwnika. O ile World of Warplanes wydało mi się puste i jałowe, tak War Thunder to wybuchy, smugi dymu oraz linie ognia w przestworzach. Serie pocisków, loty w ciasnych przesmykach oraz ciekawe podejście do celów naziemnych. Jeżeli nie boicie się gier typu F2P i chcecie spróbować swoich sił jako pilot – polecam właśnie War Thunder. O ile na ziemi niepodzielnie rządzi Wargaming, tak w powietrzu zdecydowanie przegrał pierwszą batalię. Po długim (ponad miesięcznym, choć są ludzie, którzy czekali dłużej) oczekiwaniu w końcu przysłano mi zaproszenie do zamkniętej bety World of Warplanes, młodszego brata znanego i cenionego (choć ja nigdy w niego nie grałem) World of Tanks. Korzystając z tej okazji, ściągnąłem również otwartą tym razem betę produkcji bardzo podobnej – War Thunder. A z powodu tego podobieństwa, zamiast oceniać je pojedynczo, postanowiłem zrobić zestawienie, porównanie obu gier. Jak nietrudno się domyślić, zarówno World of Warplanes, jak i War Thunder traktują o lotnictwie, drugowojennym dla ścisłości. To jeden z moich ulubionych tematów (’Dywizjon 303′ był jedną z najlepszych książek, jakie sam dla siebie przeczytałem jeszcze w podstawówce, chyba w 4 klasie), więc z tym większą radością przystąpiłem do testowania. Na pierwszy ogień poszedł WoWp, z tego względu, że szybciej się ściągnął. Co ciekawe, i warte zaznaczenia, gra ma blisko 17 GB. War Thunder 'zaledwie’ 6, a ściągał się dużo dłużej. Z tego jednak co zrozumiałem z komunikatów przy ściąganiu World, to downloader działa na zasadzie torrenta, czyli pobiera grę od innych użytkowników, przy okazji samemu wysyłając. Osobiście nie mam nic przeciwko temu, jednak jakieś ostrzeżenie by się przydało – ktoś może sobie nie życzyć takiego rodzaju połączenia, i może woleć wolniej, ale pobierać ze zwykłego serwera. Niemniej, wszystko było gotowe w jakieś pół godziny, do 40 minut (War Thunder w tym czasie ściągnął się w połowie). Z początku chciałem sterować joystickiem, jak zwykle to robię w symulatorach, jednak po misji z botami (brak bowiem jakiegokolwiek samouczka z prawdziwego zdarzenia, choćby, żeby zapoznać się z interfejsem czy typowymi celami, które, jak się okazało, są banalne) i jednej rozgrywce z graczami zrezygnowałem. Mysz jest poręczniejsza, a w dodatku większość z niej korzysta (co widać po ruchach, jakie wykonują samoloty), co powoduje, że sterowanie joystickiem jest bardzo niewygodne. Mysz pozwala na większą kontrolę, ułatwia celowanie i obracanie kamerą, by namierzyć wroga na ogonie (sterując joystickiem, trzeba go puścić i użyć w tym celu myszy). Przed wylotem na akcję, w obu grach dostępne jest menu hangaru. Można tu ulepszyć maszyny, kupić nowe, pomalować je lub sprzedać. Za rozegrane walki otrzymujemy w obu wirtualną walutę, za którą dokonujemy wyżej wymienione akcje. Oczywiście można się pochwalić grubością portfela, i wszystko wykupić od razu, za prawdziwe pieniądze. W końcu to gry F2P, więc twórcy muszą jakoś zarobić. Będąc w temacie samolotów. Tu i tu do wyboru mamy różne typy i modele, z różnych państw. Wybór tych jest jednak różny. I choć USAF (United States Air Force), Luftwaffe (Lotnictwo Niemieckie), Lotnictwo Japońskie oraz Radzieckie Siły Powietrzne dostępne są w obu, to ku mojej radości War Thunder dodał do tego arsenału również RAF (Royal Air Force, lotnictwo Brytyjskie), więc chcąc polatać Spitfire’ami, do wyboru mamy tylko tą grę. WoWp zapowiedziało Wielką Brytanię, jednak na razie nie wprowadziło. W kwestii dopasowania samolotów jest podobnie. Mają to samo, jednak War Thunder pozwala jeszcze 'dolepiać’ kilka dodatkowych naklejek (z pin up girls, napisami, zębami itp.). Aby wykupować kolejne samoloty, w WoWp należy zebrać odpowiednią ilość doświadczenia w samolocie, by kupić kolejny w danym drzewku (dzielą się na myśliwce, myśliwce pokładowe, ciężkie myśliwce i samoloty szturmowe). WT z kolei umożliwia latanie lepszymi samolotami danej frakcji gdy zdobędziemy odpowiedni poziom tej frakcji (dla każdej zdobywany oddzielnie). Co do frakcji, w obu produkcjach gra dzieli graczy na drużyny, w której każdy może wybrać frakcję jaka mu się podoba. To dobrze, ze względu na kolejki, nie trzeba czekać, aż zbierze się wystarczająco dużo graczy jednej frakcji, jednak czasem wygląda to dziwnie, kiedy Mustang (samolot Amerykański) pomaga Messerschmittowi (tworowi Niemieckiemu) zniszczyć inny Amerykański samolot. Ale to drobnostka. Najistotniejsza jest jednak sama gra. I choć wydawać by się to mogło dziwne, różni się diametralnie. WoWp przypomina mi prostą zręcznościówkę, która nie ośmieliła się nawet nazwać symulatorem (niestety, nie pamiętam już tytułu). Można się sprzeczać i kłócić, ale WoWp moim zdaniem symulatorem, w dosłownym sensie, nie jest. Podkreślam, to moje, subiektywne zdanie. Nie mówię, że to źle. Wręcz przeciwnie. Dzięki uproszczeniom zyskuje na przystępności. Latając, w miarę normalnie, nie musimy się martwić o nośność naszej maszyny. Przeciągnięcie następuje w bardzo ekstremalnych warunkach (’pikowanie’ pionowo w górę? 😀 ) a zniszczenia, choć podpierane informacjami o zmniejszonej manewrowalności samolotu, nie mają przytłaczającego wpływu, i pozwalają na cieszenie się lotem jeszcze długi czas (do momentu zestrzelenia). Zupełnie inaczej sprawa się ma w War Thunder. Nie twierdzę, że to symulator z krwi i kości, bo zrobienie takiego w wersji MMO uważam za wręcz niemożliwe. Jest jednak z pewnością dużo wierniejszy, niż World of Warplanes. Tutaj musimy się trochę zainteresować jak latamy, by nie skończyć jako płonący wrak. Zdarzyło mi się nawet rozbić, bo zahaczyłem o sosenkę. 🙂 Strzelanie jest, moim zdaniem, trochę trudniejsze, a celownik 'z wyprzedzeniem’ pokazuje się na dużo mniejszej odległości. Model zniszczeń też jest bardziej realistyczny. Mając postrzępione skrzydła daleko nie polecimy, zdarza się, że przeciwnik nie zestrzeli nas bezpośrednio, ale tak uszkodzi skrzydła, albo stateczniki, że wylądujemy na ziemi. Wśród płomieni. Podobnie jest z misjami. W WoWp nie ma mowy o żadnych, celem jest zniszczenie maszyn wrogiej drużyny. W WT z kolei mamy do wyboru trzy typy misji (zręcznościowe, historyczne i realistyczne), w każdym po kilka zadań, o różnych celach i na różnych mapach. Co do map. W World of Warplanes są 'aż’ dwie. I kiedy ładuje się po raz dziesiąty Port, który zna się już na pamięć, to trochę odechciewa się grać. To dopiero zamknięta beta, więc z pewnością będą się pojawiać nowe, jednak na ten moment ich nie ma. Są za to w WT. I co więcej, są ładniejsze. W ogóle, stwierdzam, że w War Thunder cała grafika jest lepsza. Nie wiem co w World of Warplanes zajmuje tyle miejsca (te dwie mapy?), ale przy 17 GB można się było pokusić o miód. Nie mówię że jest źle, przeciwnie, grafika w obu jest nad wyraz ładna, jednak w WT dużo ładniejsza. Gracze są podobni. Sporo Polaków (zwyczajowo zaczynających rozgrywkę od 'Kto polak?’, nie wiedząc nawet, że Polak pisze się z wielkiej litery). Poza tym wielu graczy, choć nie latają na japońskich maszynach, stosują metody ich pilotów – to znaczy, widząc, że niewiele zdziałają, lecą na czołówkę, w stylu kamikadze. 😀 Z ciekawostek warto jeszcze dodać, że War Thunder planuje wprowadzenie piechoty i pojazdów, co z pewnością urozmaici rozgrywkę. Ciekawe, czy World of Warplanes jakoś na to odpowie? (World of Tanks i World of Warplanes w jednej grze?). Czas pokaże. Nie da się wyłonić jednoznacznego zwycięzcy. Dużo zależy od preferencji gracza. Na dzień dzisiejszy ja wybieram jednak War Thunder, ze względu na trochę wyższy poziom realizmu, jak i obecność RAF’u. Zachęcam jednak do przetestowania obu gier, bo warto. Ja się tak przez nie nakręciłem, że chyba wrócę do modelarstwa. Ostatnio wrzuciłem do kartonu stare, zepsute albo po prostu brzydkie modele, więc zrobiło się trochę miejsca. A po maturach będę miał mnóstwo czasu na sklejanie. 😀

co lepsze world of warplanes czy war thunder